Ostatnie pożegnanie lubartowskiego kombatanta

W dniu 21 listopada znajomi, przyjaciele i najbliższa rodzina pożegnali kombatanta Mieczysława Dryję. Weteran Wojska Polskiego zmarł w wieku 88 lat. Lubartowianie zapamiętali go jako pogodnego człowieka, uczestnika spotkań kombatanckich oraz uroczystości państwowych. Był także wielokrotnie nagradzanym rowerzystą – seniorem podczas organizowanego co roku w Lubartowie Święta Roweru.

Mieczysław Dryja s. Seweryna i Agnieszki urodził się 20 października 1930 roku w Cycowie pow. Chełm, w rodzinie nauczycielskiej. Ojciec Seweryn i matka Agnieszka byli nauczycielami wiejskimi i uczyli w szkołach wiejskich na terenie gminy Cyców. Po dziesięciu latach pracy w szkołach wiejskich  rodzice kupili plac w Cycowie i wybudowali duży 4 pokojowe mieszkanie. W jednym  z mieszkań  ojciec otworzył Urząd Pocztowy i został zatrudniony jako Naczelnik poczty, a matka jako pomocnica zatrudniona została też na poczcie. Domem i trojgiem rodzeństwa( ja byłem drugim dzieckiem ) zajmowała się służąca. Ojciec po dziesięciu latach pracy jako nauczyciel dostał rentę matka pracowała krócej W tym okresie  bardzo  dobrze się nam  powodziło. W 1937 roku zmarł ojciec.  Po śmierci ojca matka sprzedała dom i wyprowadziła się do Chełma. W Chełmie zamieszkaliśmy przy ulicy Lubelskiej  w pobliżu  wojskowych  koszar. Wolny czas w tym okresie spędzałem wśród żołnierzy w koszarach przynosząc  łuski karabinowe, gwoździe które były  na podeszwach w  butach wojskowych. Przedmioty te były wykorzystywane do handlu i wymiany między moimi kolegami. Po sąsiedzku był warsztat szewski, gdzie chodziłem nabijać gwoździe wojskowe w podeszwy swoich butów, za które nie raz dostałem od matki lanie. Majster  był starszym samotnym człowiekiem, zaprzyjaźnił się z moja rodziną i został adoratorem mojej mamy. Pomagał nam. Gdy we wrześniu 1939 roku wybuchła wojna nasze wojsko opuściło koszary i poszło w kierunku Warszawy. Były to Pułk Artylerii Ciężkiej i 7 Pułk Piechoty. Po opuszczeniu koszar  miejscowa  ludność rzuciła się na rabunek pozostałego mienia wojskowego. Wynoszono co się dało. My też przynieśliśmy do domu koce, pościel oraz bieliznę. Około 20 września 1939 roku do Chełma wkroczyła Armia Czerwona, która zajęła koszary i magazyny wojskowe, rabując wszystko co pozostało w koszarach. Po  dwóch tygodniach wycofali się na wschód. Odchodząc podpalili magazyny wojskowe. Pamiętam była niedziela, padał deszcz gdy do Chełma wkroczyli Niemcy i zaczęła się okupacja.  Zaprzyjaźniony szewc zatrudnił starszego brata w charakterze ucznia w zakładzie szewskim. Po wypędzeniu Żydów z mieszkań do getta szewc przyniósł kilka maszyn kamaszniczych i zorganizował warsztat kamaszniczy. Ja  po ukończeniu Szkoły Powszechnej też zostałem zatrudniony w tym warsztacie jako uczeń i chłopak na posyłki. Zaczęło nam się  lepiej powodzić, młodszy brat był przy matce. W kwietniu 1944 roku byłem w mieście  na ulicy i trafiłem na łapankę, zostałem złapany i wywieziony nad Bug w okolice  Świerża do grodzenia baraków przy kopaniu umocnień przyfrontowych w  tej okolicy. Było to w okolicy Dorohuska, tam zaprzyjaźniłem się z starczym panem. Z nim razem mieszkałem i pracowałem. Był on wcześniej złapany w łapance i okazało się, że  jest partyzantem z ugrupowania Jeszcze Polska Nie Zginęła. Był on celowo wysłany aby zostać złapany przez Niemców aby rozpoznać siły niemiecki i budowane u mocnienia. Planował on ucieczkę po  wykonaniu rozpoznania Pewnej nocy podczas silnej burzy i ulewy wspólnie z nim udało nam się uciec z obozu Przez trzy dni, głodni i przemoczeni  szliśmy w kierunku pojezierza Łęczyńsko – Włodawskiego do miejsca postoju  JPNZ. Oddział ze sztabem płk Roberta Satanowskiego stacjonował w m. Dwór Garbatówka.  Ja po przesłuchaniach i stawiennictwu  towarzysza ucieczki zostałem przydzielony  do grupy gospodarczej oddziału. Moja praca polegała na pomocy przy kuchni polowej, rąbaniu drzewa itp. Dowódca oddziału mnie lubił bo byłem wymusztrowany zawsze na baczność, a każdego poranka składałem mu meldunek o stanie  zapasów artykułów żywnościowych oddziału.  W oddziale były grupy dywersyjne które wysadzały tory i mosty a także grupy bojowe które likwidowały konfidentów, napadały na posterunki Policji Granatowej, urzędy gminne i walczyły z Niemcami. Gdy front przekroczył Bug, Niemcy zaczęli się wycofywać w kierunku Lublina omijając bezdroża i mokradła pojezierza. Po wkroczeniu Armii Czerwonej i I Armii Wojska Polskiego, nasz oddział zaczął się rozpadać. Część partyzantów  wróciła do rodzin, część zasiliła szeregi Wojska Polskiego, część zaczęła tworzyć tzw. Milicję Obywatelską. Sztab oddziału partyzanckiego udał się do Chełma a ja razem z nimi. Tam było dowództwo I Armii WP. Mnie dowódca skierował do koszar gdzie stacjonował Pułk Artylerii Lekkiej jak syna Pułku. Przy sztabie byłem łącznikiem i gońcem. W lipcu 1945 roku skierowany zostałem  do szkoły podchorążych dla małoletnich która mieściła się w poniemieckich koszarach w Gryfinie nad Odrą. Tam przebywałem 10 miesięcy. W dniu 1 maja 1946 roku złożyłem przysięgę i awansowałem na kaprala podchorążego. Przysięgę złożyłem  nowych drelichowych mundurach. Po przysiędze zostaliśmy przeniesieni do różnych jednostek na terenie Polski. Ja dostałem się do 3 – go pułku w Lublinie. Na początku czerwca 1946 roku pułk został skierowany  do Leska w Bieszczadach, ja z plutonem zostałem przeniesiony do wsi Nowosiółki przy trasie Lesko-Baligród- Cisna. Zakwaterowani zostaliśmy w budynku parterowej szkoły. Spaliśmy na słomie. Budynek był bez oświetlenia. Do oświetlenia  otrzymaliśmy mała naftową lampę. Naszym zadaniem było zabezpieczenie lokalu wyborczego  w okresie Referendum ( czerwiec 1946 r. – 3 razy Tak). Codzienną toaletę odbywaliśmy przy studni a inne potrzeby za oborą, jedzenie było dowożone. Najgorsza była zima i ochrona wyborów do Sejmu w styczniu 1947 r.  Zima była bardzo mroźna i śnieżna. Było bardzo  zimno szczególnie nocą. Spać kładliśmy się w ubraniach,  częstymi gośćmi były u nas wszy, pchły i pluskwy. W tych warunkach trzeba było chodzić na patrole o utrzymywać wartę na zewnątrz budynku w którym kwaterowaliśmy. W marcu 1947 roku była zapowiedziana  inspekcja stacjonujących na tym terenie jednostek WP przez zastępcę Ministra Obrony Narodowej gen. Karola Świerczewskiego. W dniu 28 marca 1947 roku gen. K. Świerczewski jechał trasą Lesko – Baligród na inspekcję do Cisnej.  Pododdział w którym służyłem zabezpieczał mały odcinek drogi przejazdu konwoju od  Nowosiółek w kierunku Baligrodu. Konwój został zaatakowany przez sotnię UPA w Baligrodzie. Mój pododdział szybko dotarł do Baligrodu. W czasie walki z bandą UPA zostałem ranny odłamkiem granatu w plecy. Odłamek granatu przez płaszcz utkwił mi pod prawą łopatką, za uchem zostałem uderzony kawałkiem skały i straciłem przytomność. Z relacji kolegów zostałem odciągnięty z pola bitwy i zaniesiony do punktu opatrunkowego. Po zakończeniu bitwy dano rozkaz do wycofania i powrót do swoich jednostek na terenie Bieszczad. Moja kontuzja okazała się niegroźna i pozostałem dalej w służbie. Pododdział w którym służyłem do sierpnia 1947 roku brał udział w wysiedlaniu rodzin pochodzenia ukraińskiego. Po zakończeniu „ Akcji Wisła” zostałem przeniesiony do 8 – go pułku w Łodzi. W lutym 1948 roku skierowany zostałem do szkoły łączności  do działu radiotelegrafista  w Warszawie. Po  6 – ciu miesiącach w lipcu 1948 roku  po zakończeniu szkoły jako dowódca plutonu łączności zostałem skierowany do Kętrzyna – Wilczego Dołu. Tam zabezpieczałem łączność dla saperów rozminowujących w/w obiekt. W kwietniu 1949 roku  zostałem przeniesiony do Warszawy, gdzie oddelegowany zostałem do pracy w sztabie w dz. Dalekopisów. W 1950 roku batalion  łączności w którym służyłem został przeniesiony  do miasta Prudnik na Dolnym Śląsku. Przez okres pracy d łączności ( sierpień 1947 –  1950roku)  awansowałem do stopnia chorążego W roku 1956  awansowany zostałem do stopnie podporucznika. Dnia 22 lipca 1098 roku awansowałem do stopnia porucznika, a w październiku 1958 roku skierowany zostałem  do Akademii Sztabu Głównego w Rembertowie na przeszkolenie. Szkolenie miało trwać przez okres 5 lat. W trakcie szkolenia  zachorowałem, napisałem raport po roku nauki w sprawie Zwolenie , bo nie daje sobie rady. Po perturbacjach i szeregu rozmów z dowództwem ASG zostałem zwolniony i przeniesiony do pracy w Rejonowej Komendzie Uzupełnień w  Lublinie. Z Lublina zostałem przeniesiony do Chełma, później do Włodawy, na końcu do Lubartowa. W 1969 roku ze względu na stan zdrowia przyznano mi I grupę inwalidy wojskowego. Po zwolnieniu z wojska zacząłem pracować w Zespole Szkół Zawodowych w Lubartowie, prowadząc zajęcia z przysposobienia wojskowego, prowadziłem  prace z harcerzami, byłem szczepowym w ZHP. Później pracowałem jako kierownik Szkolnego  Ośrodka Wypoczynkowego w Firleju. Pracowałem tam do 1976 roku, po zwolnieniu przeszedłem na emeryturę.  Byłem członkiem Związku Bojowników o Wolność i  Demokracje koło w Lubartowie, byłem członkiem Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych. Jestem najstarszym członkiem Klubu Oficerów Rezerwy im. Samodzielnej Grupy Operacyjnej „POLESIE” w Lubartowie. Jestem  członkiem Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych oraz członkiem Związku Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego. We wszystkich w/w organizacjach udzielam się społecznie w miarę posiadanych możliwości. W 2000 r. zostałem awansowany do stopnia kapitana WP . Posiadam liczne odznaczenia wojskowe, resortowe, harcerskie i państwowe/ Krzyże Zasługi, Krzyż kawalerski Orderu Odrodzenia Polski/, odznaki i dyplomy.

tekst i fot. Jan Zaczek

Data opublikowania: 14:39, 22 listopada 2018

Kategorie: Aktualności